W dniach 16- 21 czerwca tego roku 16 osobowa grupa z naszej szkoły (14 uczniów z różnych klas plus dwójka opiekunów p. dyrektor Janina Lubera i p. Janusz Markowicz) udała się na wycieczkę do Londynu – stolicy Wielkiej Brytanii. Oto krótka relacja.
Ladies and gentleman, this is Boeing 737…
Wystartowaliśmy z Rzeszowa- Jasionki ok. 11.15. Dla wielu był to pierwszy lot samolotem, więc już od pierwszych chwil emocje były duże. – Ja, ale fajnie! – komentowała jedna z uczestniczek tuż po starcie. Niecałe trzy godziny później staliśmy już przed olbrzymim lotniskiem Londyn – Stansted, czekając na autobus do stolicy. Około czwartej po południu byliśmy już na miejscu zakwaterowania, w Hyde Park Hostel na Inverness Tarrace. Pokoje niewielkie, ale atmosfera miła i wszystkim dopisują humory. Rozpakowujemy co trzeba i dalej w miasto. Pogoda zupełnie inna niż w Polsce. Dużo chłodniej, dość mocno wieje i dużo chmur. Trochę marzniemy, ale wrażenia są gorące więc dajemy radę. Pierwsze doświadczenia z metrem, spacer Tamizą z widokiem na słynne budowle no i oczywiście kluczowe miejsce – Tesco – tak spędzamy pierwszy wieczór w Londynie.
Lekcja muzealna
To, co jest niesamowite w Londynie, to fakt, że do większości najsławniejszych miejsc wchodzi się zupełnie za darmo. Przez kilka dni pobytu udaje nam się zobaczyć Muzeum Nauki ( Science Museum), sąsiadujące z nim Muzeum Historii Naturalnej ( Natural History Museum), Muzeum Morskie (Maritime Muzeum), Muzeum Brytyjskie ( The British Museum) i Galerię Narodową (National Gallery). Na zwiedzanie zawsze poświęcamy kilka godzin. Każde z tych miejsc bowiem, daleko odbiega od wyobrażenia jakie przeciętny uczeń posiada słysząc słowo muzeum i w każdym z tych miejsc można by spędzić nie kilka godzin, ale spokojnie kilka dni. Gdyby tylko był na to czas.
Symbole Londynu
Ściśnięci w metrze liczymy stacje. Jest czas, by poćwiczyć trochę angielskiego: - Mind the gap between the train and the platform., This is Oxford Circus. Change here for Central or Victoria line. – brzmi łagodny głos kobiety – ten sam we wszystkich środkach lokomocji w całym Londynie. Czytamy reklamy na ścianach i przyglądamy się wielonarodowościowej mieszance pasażerów podziemnej kolejki. – This is Westminster. – to nasza stacja. Wysiadamy i labiryntem korytarzy i ruchomych schodów, wraz z setkami innych ‘mrówek’ wychodzimy na powierzchnie dosłownie tuż pod Wielkim Benem. Zaraz obok mamy Pałac Westminster i cały przepych tego miejsca. Zdjęciom nie ma końca. Tyle razy widzieliśmy to wszystko w książkach do angielskiego, a teraz stoimy kilka metrów od tych budynków-symboli - Big Ben , Tower Bridge, Westminster Abbey, Trafalgar Square, London Eye, Gherkin (biurowiec w kszałcie ogórka) Obserwatorium Greenwich i wiele, wiele innych.
Polskie akcenty
W Londynie możemy spotkać naszych rodaków z trzech fal emigracji. Pierwsza to tak zwana niepodległościowa, ludzi, którzy nie mogli wrócić do kraju po drugiej wojnie światowej. Druga to solidarnościowa – ludzi, którzy wyjechali w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku i w końcu trzecia to emigracja ekonomiczna – głównie młodych ludzi, którzy w ostatnim dziesięcioleciu wyjechali za pracą i lepszą płacą. Podczas naszego krótkiego pobytu mieliśmy okazję spotkać reprezentantów z każdej fali. Już pierwszego wieczoru. Mateusz, absolwent naszego liceum, maturzysta sprzed dwóch lat – ugościł nas pyszną, gorącą herbatą w restauracji sieci Brown’s gdzie pracuje razem z innym nowodębianinem – Łukaszem. Dwa dni później odwiedziliśmy polską szkołę, z której realiami i historią zapoznała nas tamtejsza Pani Wicedyrektor mieszkająca w Londynie od początku lat osiemdziesiątych. I w końcu wizyta w Domu Polskim i Muzeum Gen. Władysława Sikorskiego oraz spotkanie z najstarszymi Polakami na Wyspach – żołnierzami walczącymi za Polskę na różnych frontach. Była również wizyta w polskiej parafii na Hammersmith gdzie obecnie jako proboszcz posługuje ks. Marek Reczek, a który kilkanaście lat temu pracował w Nowej Dębie. W tej parafii, po niedzielnej Mszy Św., przy kawie i ciastku mieliśmy okazję poznać i posłuchać historii polskich kobiet ocalałych z wywózek Polaków w głąb ZSRR w latach 1939-1941, a którym udało się uciec wraz z Armią Andersa.
Droga do domu
Czas szybko leci, szczególnie jak się go wypełni. A podczas wycieczki nie było czasu na nudę. Dopiero meldowaliśmy się w czwartek w hostelu, a tu już wtorek. Siedzimy na przystanku o 4 nad ranem, czekając na autobus, który zabierze nas na lotnisko na lot powrotny. Ktoś próbuje przysnąć na walizce, ktoś inny próbuje coś zjeść. Wszyscy jesteśmy mocno zmęczeni po tych kilku dniach wytężonego chodzenia i zbyt krótkiego spania. Zbyt zmęczeni, by delektować się owocami wycieczki. Może jutro po przespanych kilkunastu godzinach, po otrzymanym świadectwie i znowu kilku godzinach snu obudzimy się wypoczęci i szczęśliwi, że Londyn możemy wpisać na naszą listę „Byłem, widziałem”.
Janusz Markowicz
ZS nr 1
(PG/PA)