28 marca minęło 60 lat od chwili śmierci płk. J. Szypowskiego. Z tej okazji w Kościele pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego odbyła się Msza Św. za spokój Jego duszy, w której uczestniczyła Rodzina, władze samorządowe, żołnierze z pocztami sztandarowymi. Mszę Św. sprawował ks. Edward Frankowski. Oto wspomnienie o znamienitym człowieku, pierwszym dyrektorze Wytwórni Amunicji nr 3 i budowniczym osiedla mieszkaniowego w Dębie (dzisiejsza Nowa Dęba).
Jan Szypowski urodził się sto dwadzieścia lat temu, w Słupcy, w tej części Polski, która była pod zaborem
rosyjskim , a przeżywszy lat sześćdziesiąt jeden, zmarł w Warszawie, pięć lat po ostatniej wojnie. Rodzina Szypowskich wywodzi się ze szlachty, pieczętującej się starym herbem Śreniawa. Najstarsze, wykorzystane w Kronice Długosza dokumenty, sięgają r. 1380 i dotyczą Krzysztofa, późniejszego uczestnika bitwy pod Grunwaldem. Śreniawici wystawili wtedy całą chorągiew. Gniazdo rodziny znajdowało się na rzeką Średniawą, koło Olkusza, tam też w kaplicy kościoła w Dzwono-Sierbowicach do dziś podziwiać można gotycką figurę Matki Boskiej Szypowskiej zwanej Gwiazdą Nadziei (zdjęcie tej figury można zobaczyć w Hotelu Szypowski).
Tradycje patriotyczne były żywe w tej rodzinie. Szypowscy walczyli we wszystkich zrywach niepodległościowych XIX wieku: w wojsku Księstwa Warszawskiego przy Napoleonie, w powstaniu listopadowym i w styczniowym, gdy dziadek Jana dowodził 300-osobowym oddziałem w województwach: płockim i augustowskim (o groźnej „bandzie Szypowskiego” donosili wtedy w swych raportach rosyjscy dowódcy).
Jan, po ukończeniu gimnazjum w Wilnie, studiował w Petersburgu na wydziale fizyko-matematycznym, a po studiach, od 1912 r., był nauczycielem w warszawskim żeńskim gimnazjum Platerówny . Pracę tę bardzo lubił i może nigdy by z niej nie zrezygnował, gdyby nie to, ze wybuchła wojna i został powołany do wojska, oczywiście rosyjskiego. W stopniu porucznika dowodził baterią forteczną twierdzy Ossowiec. Za wyjątkowe męstwo został odznaczony Krzyżami Św. Anny i Świętego Stanisława. Cywilem porucznik Szypowski nie pozostał długo, a do nauczycielstwa już nie miał szczęścia powrócić. W 1920 r. bierze udział w wojnie polsko-rosyjskiej . Po jej zakończeniu Wojsko Polskie postanowiło wykorzystać jego kwalifikacje naukowe i doświadczenie bojowe w budowie od samych podstaw polskiego przemysłu zbrojeniowego. Podstawę stanowiła współpraca z Francją. W pierwszym etapie miały miejsce zakupy demobilizacyjne od armii francuskiej - w tej misji brał udział Jan Szypowski, następnie odbył staż w słynnej szkole pirotechnicznej w Bourges, gdzie poznał swą przyszłą żonę, młodziutką Marie, której pomógł w przygotowaniu się do egzaminu z łaciny.
Z Ministerstwa Spraw Wojskowych, gdzie pełnił funkcję szefa departamentu artylerii, został oddelegowany do Państwowej Fabryki Amunicji w Skarżysku Kamiennej, na stanowisko wicedyrektora. Pracował tam kilka lat, zdobywając nowe doświadczenie i sprawdzając swe umiejętności. Gdy zapadła decyzja o tworzeniu w widłach Wisły i Sanu Centralnego Okręgu Przemysłowego, powierzono mu kierownictwo nowopowstającej Wytwórni Amunicji nr 3 w Dębie. Nie było jej jeszcze, ale dzięki jego zapałowi, energii, kompetencji i zdolnościom organizacyjnym stworzył zespół specjalistów oddanych tej inicjatywie, zwerbował rzesze pracowitych Lesowiaków, dzięki czemu w niespełna dwa lata (obecnie tempo niewyobrażalne) na terenie Puszczy Sandomierskiej stanęła nowoczesna wytwórnia, mająca służyć obronności kraju, a także osiedle mieszkaniowe o nowoczesnym na tamte czasy standardzie ze szpitalem, szkołą, basenem kąpielowym i kortami tenisowymi.
Dęba stała się umiłowanym dziełem i punktem najważniejszym w działalności Jana Szypowskiego. To nie wojna i nie dowodzenie wojskiem na froncie było jego powołaniem, choć los mu tego nie oszczędził, ale konstrukcja, tworzenie czegoś nowego. I to dała mu Dęba. Gdy spacerował z dziećmi ulicami tego nowego osiedla, musiał czuć, że najstarszy synek -Jasio oraz Krysia i Mirek są z niego dumni. I to im pozostało na zawsze.
Niestety, historia znów wszystko zmieniła, skończył się czas tworzenia i patrzenia z nadzieją w lepszą przyszłość. Znów trzeba było z bronią w ręku walczyć w obronie niepodległości. We wrześniu 1939 r. pułkownik Jan Szypowski organizuje z części załogi i żołnierzy z rozbitych jednostek oddział w sile batalionu, prowadzi go na wschód i 25 września stacza bój z wojskami sowieckimi. Na tym się kończy kampania wrześniowa, a zaczyna służba w konspiracji. Wraca jeszcze na krótko do ukochanej Dęby, by ją zobaczyć po raz ostatni. Przedziera się do Warszawy i poświęca całkowicie działalności wojskowej w podziemnym państwie polskim. Jeszcze jesienią 1939 r. zostaje Szefem Uzbrojenia komendy Głównej, najpierw Związku Walki Zbrojnej, potem Armii Krajowej, przyjmując pseudonim „Leśnik” przez pamięć o lasach Dęby.
W Powstaniu Warszawskim, największej bitwie stoczonej przez Polaków z Niemcami podczas II wojny światowej, organizuje i dowodzi zgrupowaniem bojowym „Leśnik”, drugim co do wielkości w Armii Krajowej. Jego szlak bojowy to krwawe walki w obronie Woli, Muranowa, Starego Miasta, Śródmieścia i Czerniakowa. Ciężko ranny w pierwszej linii dowodzi nadal z noszy. Za odwagę i wybitne dowodzenie otrzymuje Krzyż Virtuti Militari. Po klęsce Powstania jest więziony w obozach niemieckich w Sandbostel i Altengrabow, współwięźniowie wybierają go starszym obozu. Za sprzeciwienie się niemieckiemu komendantowi zostaje skierowany do obozu koncentracyjnego Neungomer, gdzie miał być rozstrzelany. W ostatniej chwili uratował go hrabia Bernardotte, wizytujący obóz z ramienia Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
Do Polski powraca już jesienią 1945 r., głęboko przekonany o tym, że miejsce Polaka jest w ojczyźnie. Odmawia propozycji marszałka Roli Żymierskiego - ówczesnego Naczelnego Wodza - wstąpienia do Ludowego Wojska Polskiego z awansem na generała. Z wielkim trudem znajduje urzędniczą pracę, z której kolejno był usuwany. Umiera na wylew krwi do mózgu sześćdziesiąt lat temu - 28 marca 1950 r.
Polska pamięta o swych bohaterach. Liczne są też ślady pamięci o pułkowniku Janie Szypowskim, który zawsze „stawał na placu z Boga ordynansu” - jak mówili niegdyś nasi przodkowie. Najważniejszym jednak pomnikiem jego pamięci jest Nowa Dęba, którą tworzył z wiarą, nadzieją i miłością. Dzieło dobrze zaczęte przez siedem już dziesięcioleci pomyślnie się rozwija dzięki inteligencji, energii, wytrwałości następnych pokoleń, pracujących tu dla dobra Polski, a więc i dla własnego dobra.
Mirosław Szypowski